piątek, 4 kwietnia 2014

Radujące precjoza i tapety, ciąg dalszy.

Ciąg dalszy walki z tapetami. Moje optymistyczne prognozy, że do końca tygodnia zagospodarujemy wyremontowaną sypialnię jakoś nie chcą się sprawdzać. Jest piątek, zostało niewiele czasu, a część tapety plus klej dalej siedzi na ścianach. Po 2 dniach walki z tym gównem okazało się, że na prawie każdej ścianie są 2 warstwy tapety plus warstwa gipsu pomiędzy nimi, dlatego to nie chce schodzić tak łatwo, nawet przy użyciu odtapetowywacza. Niemniej to usprawiedliwienie wcale nie wpływa na moje uczucia do tapet inaczej jak tylko pogłębiając nienawiść. A to dopiero pierwszy pokój. W tym momencie posiadanie dużego mieszkania (oczywiście całego w tapetach, bo jakby inaczej) jawi się jako koszmar. 
Oczywiście, moglibyśmy teoretycznie olać te tapety na jakiś czas, zostawić na ścianach i tak pomieszkać. Teoretycznie. W praktyce średnio to fajna koncepcja, bo pomysłowy pan J, poprzedni lokator, zakićkał dziury w ścianach, mażąc jakimś gipsem PO TAPETACH. Nie wiem co za trendy go inspirowały, niemniej posiadanie gipsowych placków na tapecie nie jest feszyn, to wiedzą nawet nasze top blogerki. 

A podczas drapania ścian zapytałam mojego Ksienciunia, stojącego akurat na drabinie, jakie precjoza by go radowały, zainspirowana oczywiście jedną z komentatorek Kamci. Czy może byłyby to takie standardowe precjoza radujące mężczyzn typu śrubki, gwoździki, nakrętki i to całe żelastwo jakie lubią? Otrzymałam spojrzenie z góry, dosłownie, bo z drabiny: Co Ty Kota pitolisz?
Hm. No pitolę i to mocno, jak widać. Ale radujące precjoza tak mnie radują, że staram się, by zaistniały i w moim slangu domowym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz