I dnia trzynastego koteł pomalował ściany na dwa odcienie fioletu. I zobaczył koteł, że ściany są krzywe. I nie było to dobre.
Nie jest fajnie odkryć, że pracowało się 12 dni nad ścianami, najpierw zrywając tapety w pocie czoła, potem maskując niedoskonałości na owych ścianach, głaszcząc, miziając i zaklinając, wreszcie kładąc grunt a dziś farbę a ściana nadal swoje. Tadaaaaam! Niestety to dopiero farba pokazała, że nie jest tak pięknie jak myśleliśmy. Niemniej i ja i mój niemientowy ksieńć mamy serdecznie dość walki z jednym pokojem i składamy broń. Jutro z rana jeszcze drobne poprawki, być może trzecia warstwa farby (na szczęście schnie błyskawicznie!) a potem sprzątamy i oficjalnie wieczorem wstawiamy meble. Nie mam siły dalej głaskać tej ściany, kombinować, rozmyślać i spać dalej na materacu na podłodze wśród nierozpakowanych kartonów. A tak właśnie jest, bo zaczęliśmy od sypialni, druga w kolejce jest garderoba, a skoro sypialnia nie skończona to i garderoby nie ma. I nie ma jak się rozpakować, za to przynajmniej już wiem co mam w którym pudełku.
Z innych pozytywów udało mi się ogarnąć coś tak banalnego jak śmietnik. Mamy dwa miniaturowe kosze przyczepione na takiej fajnej szynie wyjeżdżającej z szafki. Miniaturowość koszy jest do dupy, zwłaszcza tego na standardowe śmieci, bo ten na organiczne to wiadomo, że szybciej się go opróżni niż zapełni. Ale i tak zaskakuje mnie, że na osiedlu są tylko 2 typy śmietników - organiczne i nieorganiczne. Może to dlatego, że w sklepach są te wszystkie wielkie machiny do pochłaniania butelek z plastiku oraz ze szkła, a Szwedziory przyzwyczajone do tachania tego ze sobą w drodze na zakupy. Ja wciąż, niestety, nie pamiętam, ale to głównie dlatego, że mamy wyjątkowo mikroskopijne zużycie tych surowców. Niemniej porównując do ilości śmietników jakie stały na moim osiedlu w Polsce i pamiętając, że to Skandynawia jest zwariowana na punkcie ekologii - szacun za to, że potrafili to ogarnąć w sposób nie uprzykrzający życia.
Ciekawostką w ogóle jest to, jak mamy skonstruowane te śmietniki. Otóż nie są to kontenery ani pojemniki, a przynajmniej nie na poziomie chodnika. Za to wystają sobie z niego 4 takie rury z klapeczkami zamykanymi na klucz, wrzucasz wszystko do tego szybu i to sobie gdzieś leci i kompletnie Cię nie interesuje jak i kiedy panowie śmieciarze to odbierają. Nie śmierdzi, nie wysypuje się dookoła, no jakby w ogóle problem nie istniał. Lux precjoza moi państwo!
Dobrej nocy.